Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.

Lilith ożywiła się, jakby odzyskiwała swą świadomą siłę.
— Przywiozłam zatem panu siebie — wyrzekła filuternie — żywą i na papierze, którą pan Ada woli?
Adama uderzył jej dawny, dziwnie żartobliwy sposób mówienia, wpatrzył się więc przenikliwie w jej uśmiechnioną twarz.
— Wolę żywą — odparł bez zastanowienia.
— Żywą? — spytała, zanurzając w oczach jego spojrzenie badawcze, prawie złośliwie wyzywające, poczem dodała ciszej: — żywą już pan ma, zresztą cóżby pan z nią robił?
— Tak, prawda — przyświadczył, pomijając jej ton ironiczny — gdzież schowałbym? taką na papierze zamknąłbym do szafy, a żywej niemożna.
Mówiąc to, pochylił się nad podaną fotografją.
— Ach to nie to... nie to... — zawołał z żalem, spoglądając na Lilith — czemu tu nie jest pani taką, jaką jest naprawdę.
— Podpiszę... — wyrzekła — ale już nie dziś.
Usiadła na kanapie, opierając głowę