tym właśnie, który pójdzie urzeczony jej mocą, dokąd go poprowadzi.
W tem wszystkiem nie umiała sobie wytłómaczyć siebie. Odkąd spotkała Adama, żyła myślą, aby doprowadzić go do szału i zespolić go z sobą, był jedynym, którego pragnęła i który ją zachwycał swoją czystą duszą, oraz prześlicznem ciałem. I dziś, gdy go traciła, nie cierpiało w niej nic, prócz urażonej dumy.
Oto może najbardziej irytowała się na siebie i starała się nawet pobudzić do odpowiedniego cierpienia.
Napróżno, istniało jedynie wrażenie porażki.
Tam, gdzie powinna była odnieść pewne zwycięstwo, została pobitą, przez słabszego w dodatku przeciwnika z przyczyny swej własnej nierozwagi, rozumiejąc to, nie potrafiła jednak czuć się nieszczęśliwą.
— Skończone — powiedziała sobie i zaczęła się rozbierać.
W pierwszej chwili miała ochotę odjechać z powrotem do domu, nie było jednak pociągu, przytem bezmierne znużenie owładło nią.
Wszystkie bezsenne, gorączkowe noce wyczekiwania tego właśnie dnia z Adamem
Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/135
Ta strona została uwierzytelniona.