Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

Lilith opływała niezmożona ochota uchwycenia w ręce tej cudnej, jasnowłosej głowy, pochylonej ulegle nad sobą, i całowania, pamiętała jednak o dniu wczorajszym, przygryzła drgające usta i przybrała ton zupełnej obojętności.
Dnia tego nie rozstawali się z sobą ani na chwilę.
Na obiad wrócili do hotelu, Adam zaproponował, aby go zjedli zamiast w sali restauracyjnej, u niej w pokoju.
Przyniesiono dwa nakrycia, siedli nawprost siebie, Lilith nalewała zupę i podawała potrawy.
Stopniowo ożywiali się oboje, nie dotykając najmniejszem słowem dnia wczorajszego. Zachowywali się względem siebie z pewną nieśmiałością, ale miało to jakiś nowy urok.
— Zupełnie, jak młode małżeństwo w poślubnej podróży — zauważyła z uśmiechem, podając mu kawę.
Potem usiedli bardzo daleko od siebie i rozmawiali aż do zupełnego mroku i znowu, jak dawniej, temat wysnuwał się z tematu.
Wieczorem poszli do kawiarni ze zna-