Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.

sób, że dotykał jej pleców lekko przyrzuconych.
Ona, zapatrzona w tej chwili na scenę, wstrząsnęła się, a obracając twarz ku niemu, spytała:
— Co się z panem dzieje?
— Nie wiem — wyrzekł również cicho i patrzył w nią rozmarzonemi, wyczekującemi oczyma.
— Ależ co wyprawiamy — wyrzekła, uśmiechając się.
— Tak, jakby się już wszystko stało pomiędzy nami — szepnął, westchnąwszy głęboko.
— Przeciwnie — zaprzeczyła — wtedy nic nie wyprawialibyśmy.
Teraz pochylili się ku sobie wzajem, że rozpalone ich twarze złączyły się, nagle rozpłonęło światło i wtargnęło pomiędzy nich, jak niepotrzebna łuna.
Nie dosiedzieli do końca przedstawienia, z wspaniałego bowiem dramatu robiono parodję.
Gdy powracali we dwoje, było już późno, po północy. Lilith wsunęła rękę pod ramię Adama i szli tak przez zgaszoną, wysadzaną drzewami ulicę, nie mówiąc nic do siebie.