Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.

taki nagły przypływ krwi uderzył mu do skroni, że omało nie upadł.
Oparł się o ciemną latarnię i stał nie wiedzieć, jak długo, gdy oprzytomniał, poszedł do siebie, do swego kawalerskiego pokoju, na nieznośną, nieskończoną, samotną, bezsenną noc.




Następnego dnia przyszedł, zaledwie wstała, i razem wyszli na miasto, po południu wrócili do hotelu, usiadła za stołem, a on na kanapie.
Jasna jego głowa z białą twarzą odcinała się od czerwonego obicia kanapy, jak cudne zjawisko, Lilith z zachwytem nań patrzyła.
— Dlaczego pani wyszła zamąż? — zapytał raptem i bystro się w nią wpatrzył.
— To już było tak dawno — szepnęła onieśmielona.
— Można nie kochać męża, mimo to oddawać mu się z... obowiązku — wybuchnął z rozdrażnieniem.
— To brzydkie — powiedziała.
— A jednak kobiety to potrafią — zawołał.
— Mój stosunek do męża jest czysto