Uczuł, że zaczyna się z nim dziać coś niewytłomaczonego, ale że to coś napawa go jakąś mocą, a raczej, że to jakaś nieznana moc nim owłada. Zadziwiony, zbladłą twarz oparł o kanapę, spływało ku niemu radosne uczucie szczęśliwości, serce łomotało, krew rozpalona przelewała się w ciele i szła do mózgu wartką falą ukropu, a ów trzymający wiecznie naturę na uwięzi duch — rozum począł słabnąć, zupełnie, jakby kędyś zanikł.
Adam przestał wojować z samym sobą, po raz pierwszy czuł się z sobą w zgodzie. Życiodajna władza instynktu wielmożniła się w całym jego organizmie i wołała z bezwzględną despotyczną siłą o swe odwieczne prawa. Chciano je pogwałcić, więc teraz ona natura, można i zwycięzka, gwałciła na swoją korzyść wszystkie inne odruchy i, przemógłszy je, tryumfowała.
Wszystko zanikło, wszelkie głosy rozsądku wraz z nieubłaganym głosem chłodnego rozumu poszły precz... jak gdyby nigdy nie były w sprzeczności z sobą, a nawet jakoby wcale nie istniały.
Duszę Adama wstrząsał nieprzezwyciężony poryw napróżno ujarzmianego popędu ku tej kobiecie i jak czystą była jego
Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/158
Ta strona została uwierzytelniona.