Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.

prześliczny z tem nowem swojem zmartwieniem, że przebaczała mu jego dzieciństwo, a nawet dodawało mu to w oczach jej uroku.
— I cóż — zawołała wesoło — mniejsza z tem i tak nie pomyślą więcej... niż myśleli dotąd.
— Hm!... naturalnie — mruknął jeden z mężczyzn i zazdrośnie spojrzał w szczerze zakłopotaną twarz Adama.
— Pójdziecie na dół do restauracji — komenderowała Lilith — zamówicie obiad, a ja przez ten czas się ubiorę.
Podczas tego obiadu Adam z Lilith nie przemówili do siebie ani słowa. On nawet unikał jej spojrzeń, mimo to oczy ich wciąż się szukały mimowoli, oddając się sobie.
Był blady i wogóle wyglądał inaczej, w twarzy miał szczególne skupienie, a w oczach, które dziś wydawały się jak wielkie nicejskie fijołki, było coś, co zastanawiało Lilith, jakby jakieś zdecydowanie i postanowienie, które jednak pragnął zaprzepaścić, a które wbrew temu powracało i zmagało wszystko inne.
Nie widziała go takim nigdy jeszcze, patrząc nań, myślała, że jednak jest to