Rozmowa przerwała się, usta ich bowiem zbiegły się w gorączkowym rozpędzie, pomimo jednak pocałunków, uniesienia i przytępionej winem samowiedzy, w umyśle Adama na kształt ćwieku tkwił wyraz „szał“, jak gdyby nie był on takim samym czczym wyrazem, jak miłość, ukutym przez ludzki słownik.
Na zasadzie tych dwóch wyrazów w mózgu Adama trwała bezcelowa walka, refleksje zabijały piękno chwili.
— Muszę iść — wyrzekł.
Lilith zdrętwiała, przez sekundę dusza jej przeszła męczarnię wywrotu.
Objęła go rękami i całowała, nie mówiąc ani słowa.
— Wrócę, zaraz wrócę — powtórzył upadłym głosem — chcę tylko otrzeźwieć.
Nie oponowała, patrzyła, jak wychodził, i prawie głośno rozśmiała się, usłyszawszy, że ją zamyka na klucz, jakgdyby zmuszając się tym sposobem do koniecznego powrotu.
Zamknięta Lilith siedziała chwilę, oparłszy głowę o kanapę, cała przepojona pocałunkami i żarem, jakie w niej nieciły.
Czyniło się jej jednak mdło i każda rzecz, jaką na sobie miała, poczynała ją
Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/172
Ta strona została uwierzytelniona.