— Lila, gdzie jesteś?
Zdziwiony milczeniem, wołał strwożonym głosem:
— Czy tu niema nikogo?
I znowu wołanie to pozostało bez odpowiedzi, a głos rozlegał się w ciszy pokoju przestraszająco.
Rozpoczął poszukiwania, przyczem zawadził o rozrzucone po podłodze suknie, niespokojny zapalił szybko świecę i dopiero teraz dostrzegł Lilith i jej nieruchome, utkwione w siebie, pałające oczy.
Chwilę patrzył na nią w zdumieniu, potem podszedł i głosem przenikliwym, jaki po raz pierwszy słyszała u niego, spytał:
— Czemu się położyłaś?
Nie umiała znaleźć na to odpowiedzi, choć posądzenie, jakie mogło zrodzić się w nim, iż przygotowała się, policzkowało ją.
Stał przed nią, jak sędzia, i wpatrywał się długo w jej drżącą, rozgorzałą twarz, potem, sięgnąwszy do kieszeni, począł wyjmować prześliczne czerwone jabłka i układać je na stole.
— Po co? — spytała, uderzona wido-
Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/174
Ta strona została uwierzytelniona.