Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/183

Ta strona została uwierzytelniona.

nany o swej winie, iż nie chce ratunku i wyczekuje tylko na karę.
— To zabawne — zawołała szydersko — w legendzie przynajmniej Bóg wypędził Adama z raju, a w rzeczywistości... ty... ty sam dobrowolnie wypędzasz się!...
Mówiąc to, patrzyła nań bezlitośnie, cięła spojrzeniem, jak chłostą, jego umęczoną, a mimo to śliczną twarz.
— Tak... tak... — przywtórzył zgasłym głosem — ja sam, bo inaczej być nie może.
— To szaleństwo, zastanów się — wyrzekła łagodniej.
— Ja wiedziałem, że to nie może się stać — powtarzał swoje — ale przy tobie coś się ze mną robi, zapominam o wszystkiem.
— I to ci powinno wystarczyć, to ci powinno wyjaśnić. Ale właściwie, nad czem tu rozmyślać? wszak się już stało, a nieodwołalną jest rzecz, która się stanie.
— Ale nie może się powtórzyć — powiedział — powtórzenie to nowa zbrodnia.
— Co... co?... jakto?... czy nie widzisz, do czego cię doprowadza twoje fałszywe rozumowanie? Ada, pomyśl, wszak to księżowska etyka, w ten sposób spy-