nego zimna, które z nieubłaganą logiką wskazywało: — omyłkę.
Dotąd przeczuwała, że to nie jest ten, że on nie potrafi odrzucić od siebie tych małomieszczańskich tradycji o cnocie. Cudzołustwo, którego tylekroć zarzekał się w dzieciństwie w pacierzu było dlań zbrodnią po nad zbrodnie, nie umiałby żyć w niem.
I oto owa czystość, odróżniająca go od ogółu mężczyzn, która tak bardzo podobała się Lilith, teraz mściła się na niej samej i odbierała go.
Z gorącego jej uścisku wynosiła go na powrotną drogę obowiązków.
— Czy to wszystko nie wynikało z braku temperamentu — rzuciło się w niej przelotne pytanie — i zgasło bez racji. Tak czy owak widziała, że było próżnem przekonywać go, bo wzrósł z tem pojęciem i że nawet ona, przemożna Lilith, nie zdoła zeń tego wyrwać.
Że gdyby nawet stosunek ich trwał, zamiast szczęścia i upojenia, niósłby z sobą tylko zgryzotę.
Przetrawiając to, jakby w sobie zamarła, stała się drętwą, jak na pół żywą już nie z przyczyny, że miała się z nim
Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/185
Ta strona została uwierzytelniona.