Gdy nareszcie urzeczywistniła swe pragnienie i znalazła się w tak dobrze znanem sobie mieście i hotelu, zastanawiała się, czy nie lepiej byłoby zaniechać widzenia i natychmiast powrócić do domu.
Nawykła jednak do przeprowadzania swych postanowień, została, ale już bez pierwotnego zapału.
Nazajutrz dopiero poszła do Adama. Gdy zadzwoniła, sam jej otworzył. Wrażenie było piorunujące — oniemiały patrzył znieruchomiałemi oczami w jej uśmiechnioną twarz.
— Gdzie jest pański pokój? — pytała — proszę mnie tam zaprowadzić.
Adam jednak, oparłszy się o ścianę przedpokoju, stał zbladły, nie mogąc się poruszyć, wyglądał, jakgdyby miał omdleć, ruchem ociężałym rąk osłabłych wyjął z kieszeni chustkę i obcierał spotniałe nagle czoło, nie wiedząc, co właściwie się dzieje.
— Nie spodziewał się pan zobaczyć mnie, co? — pytała z doskonale udaną swobodą.
Weszła do pokoju z niedbałą pewnością, Adam ciężkim chodem przytłoczonego powlókł się za nią, następnie drżącemi
Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/235
Ta strona została uwierzytelniona.