Być może pierwsze lepsze ręce, których tyle mam wokoło, wezmę... ale jeszcze nie mogę... czuję wstręt...
Pocałunek — była to moja ostatnia prośba, której pan nie pojął.
Ten ostatni pocałunek byłby zmył ze mnie to zło, co mnie opanowywa, byłby mnie może obronił od tego, przed czem się sama wzdrygam, a idę...
Jeśli jednak kiedy do tego dojdzie, będzie to pańska zbrodnia, jaka się nademną stanie.
List tamten był bezsensowny, chwila rozstroju... minęło... patrzę trzeźwiej. Doprawdy, możnaby posądzić mnie o sentymentalizm i bezgraniczną, niepocieszoną miłość! Tak nie jest... Wogóle pan był w błędzie, biorąc to wszystko zbyt naserjo, patrzył pan na stosunek mój do siebie zbyt tragicznie; jestem wprawdzie istotą chwili i robię wiele rzeczy pod jej wrażeniem, ale to mija, szybko mija...
Zresztą dla mnie miłość nie jest celem, tylko dodatkiem życia, pragnę jej, lecz przecież zawsze ją mieć można...
Pan uważa wprawdzie za największą