miętam, że drażniło mnie, iż się Babetta wtrącała do tego jakie suknie mam ze sobą zabrać, i że za ojca pieniądze kupowała, niezawsze w moim guście, to czego w mojej toalecie brakowało.
Wkońcu opuściłam dom rodzicielski, a Fryc odwiózł mnie na samo miejsce. Koleżanka moja mieszkała w śródmieściu w niewielkim dziedzińcu, do którego wejście było od ulicy na trzeciem piętrze. Przypominam sobie, jak małemi wydały mi się pokoiki, a jednak zaimponowały mi swoją elegancją, mimo iż na meblach znać było ząb czasu. Pani Ruprecht była za wielką damą dla mnie; wobec niej nie czułam się nigdy swobodna, Zosia natomiast była równie jak kiedyś w szkole miła, serdeczna, psująca mnie swojemi pochwałami. Mała siostrzyczka trzymała się na uboczu, nie narzucając nam swego towarzystwa.
Utrzymanie towarzyskich stosunków było jedynym celem życia pani Ruprechtowej, a że po śmierci męża została w bardzo trudnych warunkach materjalnych, przeto żałowała sobie w codziennem życiu wszystkiego, byle nazewnątrz zachować pozory dostatku, w zupełnem przeciwieństwie do zwyczajów przyjętych w domu mojego ojca. Przypuszczam, że pani Ruprechtowa niezbyt była rada z mojego przybycia, boć trzeba było żywić jedną osobę więcej, ale Zosia tak ją o zaproszenie mnie przez cały rok molestowała, że wreszcie uległa; a była zbyt dobrze wychowana, ażeby mi okazać niechęć.
Życie w Karlsruhe różniło się bardzo od życia, do jakiego byłam przyzwyczajona; wstawano późnom, było to, iż Ruprechtowa kazała się nazywać łącznie mięso gotowane,[1] bez dodatków, zato ubrania strojniejsze i ciągłe wieczorowe przyjęcia. Te
- ↑ Błąd w druku, brak części zdania. W oryginale według The Project Gutenberg: The hours were later, the coffee was weaker in the morning, the pottage was weaker, the boiled beef less relieved by other diet, the dresses finer, the evening engagements constant.