gospodyni domu, a potem ogólnie całemu towarzystwu. W życiu mojem nie widziałam równie pięknego i wytwornego człowieka. Miał naturalnie włosy upudrowane, lecz można było wnosić z białości cery, że jest blondynem. Rysy miał regularne i prawie za delikatne jak na mężczyznę, a dwie muszki, jedna przy ustach, druga pod okiem stosownie do ówczesnej mody, podnosiły jeszcze jego wdzięki. Ubranie miał niebieskie przerabiane srebrem. Byłam tak oczarowana jego postacią, że uradowałem się, gdy gospodyni domu przyszła mi go przedstawić. Nazywa się pan de la Tourelle i zaczął ze mną rozmowę po francusku; aczkolwiek doskonale rozumiałam, nie odważyłam się odpowiadać w tym języku; przeszedł tedy na niemiecki, mówił nim z lekkiem szeplenieniem, które wydawało mi się uroczem. Przed końcem wieczoru jednak, zmęczył mnie trochę jego wyszukany, zbyt ugrzeczniony, pełen słodyczy i przesadzonych komplimentów, sposób mówienia, który w dodatku zwrócił na nas uwagę całego towarzystwa. Pani Ruprechtowa wszakże była bardzo zadowolona, gdyż będąc próżna, lubiła, żeby już jeśli nie jej córka, to przynajmniej przyjaciółka tejże, robiła sensację; to też przy pożegnaniu zamieniła z panem de la Tourelle kilka uprzejmych słówek, z których wniosłam, iż ów Francuz odwiedzi nas nazajutrz. Myśl o tem może bardziej mnie przestraszała, niż cieszyła, bo już miałam dosyć górnolotnych i zbyt wymuskanych grzeczności tego arystokratycznego młodzieńca; wszelako pochlebiało mi mocno, iż pani Ruprecht powiedziała, że go zaprosiła tylko przez wzgląd na to, iż mnie tak nadskakiwał, a Zosia z radosnem uniesieniem dodała, żem podbiła wstępnym bojem
Strona:PL Gaskell - Szara dama.djvu/18
Ta strona została uwierzytelniona.