Pan de Tourelle zawiadomił mnie, iż musi na czas, dzielący te dwie uroczystości, udać się do domu, w celu załatwienia różnych interesów; byłam z tego bardzo rada, bo jego stosunek do mego ojca i brata nie podobał mi się wcale. Wprawdzie był względem nich równie grzeczny, jak względem całej rodziny Ruprechtów, ale traktował ich zgóry. Pewne obrzędy kościelne, do których ojciec przywiązywał dużą wagę, raziły mojego narzeczonego; spostrzegłam też, iż Fryc uważał jego przesadzone objawy uprzejmości za kpiny, i że jest tem mocno zadraśnięty. Co do spraw majątkowych pan de Tourelle okazał się tak bezinteresownym, że nietylko zadowolnił, lecz wprost zadziwił, tak mojego ojca, jak brata. Ja tylko jedna byłam obojętna na wszystko; oszołomiona, zdesperowana, czułam się omotaną siecią, w którą mnie własna nieśmiałość i słabość charakteru wtrąciły i nie widziałam sposobu wydobycia się z tego położenia. Przez te dwa tygodnie lgnęłam do moich drogich jak nigdy przedtem; przy nich czułam się swobodna, nie potrzebowałam uważać na każdy mój ruch, każde słowo, z obawy ażeby nie być strofowaną przez panią Ruprecht, lub napomnianą w nader uprzejmy sposób przez pana de Tourelle. Pewnego dnia wyznałam ojcu, że wolałabym nie iść zamąż i powrócić z nim do starego młyna; przyjął to jednak bardzo niedobrze, uważał bowiem, że obrzęd zaręczyn związał mnie już z moim narzeczonym. Zadał mi wprawdzie kilka poważnych zapytań, lecz moje odpowiedzi nie polepszyły mego położenia.
— Czy wiesz o jakim jego czynie, któryby mógł ściągnąć na was niebłogosławieństwo Boskie? Czy czujesz wstręt do niego?
Strona:PL Gaskell - Szara dama.djvu/21
Ta strona została uwierzytelniona.