grubą kotarą, tak że nie dochodził do mnie żaden odgłos z tego, co się działo w drugiej części domu; rzecz prosta, że i służba nie mogła usłyszeć mojego głosu. Dla młodej dziewczyny, przyzwyczajonej do wspólnego wesołego życia rodzinnego, takie osamotnienie było wprost straszne; tem bardziej, że pan de Tourelle, jako właściciel ziemski i zapalony myśliwy, całe dnie a czasem i po kilka dni spędzał za domem. Nie byłam dumną i byłabym chętnie rozmawiała ze służbą dla przerwania mojej samotności, gdyby ta podobna była do naszej dobrodusznej niemieckiej służby. Cóż, kiedy wszystkich tych służących, od pierwszego do ostatniego, nie lubiłam, nie mogąc sobie zdać sprawy, dlaczego. Niektórzy z nich byli uprzejmi, lecz ich poufałość raziła mnie; inni byli wprost niegrzeczni, traktowali mnie, jakgdybym była nieproszonym gościem, a nie żoną ich chlebodawcy; a jednak tych drugich jeszcze wolałam, niż pierwszych. Główny kamerdyner należał do ostatnich; bałam się go jak ognia, okazywał bowiem niesłychaną pewność siebie i pewien rodzaj podejrzliwości względem mojej osoby; niemniej pan de Tourelle wysoko go cenił. Zauważyłam nawet że Lefebvre rządził poniekąd swoim panem, wówczas gdy mnie się nie udawało mieć nad nim najmniejszego wpływu. Uważał mnie za drogocenne cacko, które pielęgnował, pieścił, ubóstwiał i starał się mu dogadzać, ale niedługiego czasu potrzebowałam, ażeby dojść do przekonania, że ani ja, ani może nikt nie mógł ugiąć żelaznej woli tego napozór tak delikatnego i prawie zniewieściale wyglądającego człowieka. Nauczyłam się lepiej czytać w tem pięknem obliczu i widziałam, jak czasem z powodów, z których nie umiałam sobie zdać spra-
Strona:PL Gaskell - Szara dama.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.