kie listy zanosić do jego gabinetu, w którym ja dotąd nigdy nie byłam, choć znajdował się obok garderoby mojego męża.
Zapytałam Amandę, czy mi ten list przyniosła.
— Nie — odrzekła — mogłabym życie utracić, opierając się takiemu chamowi, jak ci, którzy nas otaczają; wszak niema jeszcze miesiąca, jak Jakób zasztyletował Walentego za jakąś drobnostkę. Pamięta pani tego ładnego chłopca, Walentego, co przynosił drzewo do sali. Leży już biedak w grobie, a choć rozpuszczono we wsi wiadomość, że popełnił samobójstwo, mieszkańcy zamku wiedzą dobrze, jak to było. Niech się pani nie lęka, Jakóba już niema, niewiadomo, gdzie poszedł; ale z takimi ludźmi nie można się sprzeczać; jutro wróci pan, nie będzie więc pani długo czekała na list.
Lecz ja nie mogłam wytrzymać do jutra Tam był list! Może ojciec był chory? Może umierał i pragnął widzieć córkę przed śmiercią! Tym podobne myśli nie dawały mi spokoju; napróżno Amanda uspokojała; mówiła, że może się omyliła, gdyż niedobrze czytała niedrukowane pismo, a tylko rzuciła okiem na adres; nic nie pomagało, nie chciałam ruszyć podwieczorku, załamywałam ręce i wołałam z płaczem o list z domu. Amanda starała się trafić mi do rozsądku z wielką cierpliwością, to znów poczęła mnie łajać, wkońcu zmęczona moim uporem, przyrzekła, że jeśli się uspokoję i zjem kolację, to jak służba pójdzie spać, spróbujemy dostać się do gabinetu męża. Postanowiłyśmy tedy czekać, aż się wszystko w domu uciszy, i wtedy pójść razem na poszukiwanie listu; wszak w tem nie było nic zdrożnego, a jednak obawiałyśmy się uczynić to otwarcie.
Strona:PL Gaskell - Szara dama.djvu/31
Ta strona została uwierzytelniona.