i drwiący, podczas gdy kopnął nogą jakiś ciężki przedmiot, który dwaj jego towarzysze położyli koło stołu, tak blisko mnie, że jego kopnięcie mnie dosięgło. Ulegając dziwnemu uczuciu ciekawości wyciągnęłam nieco dłoń by się przekonać, co koło mnie leży, i o zgrozo! natrafiłam na zaciśniętą zimną rękę trupa!
Dziwna rzecz, że to właśnie przywróciło mi przytomność umysłu. Zaczęłam rozmyślać, w jaki sposób przestrzec Amandę: niestety, nic zrobić nie mogłam; łudziłam się nadzieją, że może usłyszy głosy tych, którzy, miotając straszne przekleństwa, próbowali rozkrzesać światło. Wtedy usłyszałam jej kroki nazewnątrz, coraz bardziej się zbliżały; z mojej kryjówki dojrzałem światło, przeciskające się przez szczelinę drzwi, przy których stanęła; oni także usłyszeli, bo umilkli, i sądzę, że również jak ja oddech wstrzymali. Wreszcie otworzyła drzwi ostrożnie, ażeby nie zgasić świecy i... nastała chwila milczenia. Poczem usłyszałam skrzypienie butów od polowania mojego męża, który zbliżywszy się do niej tak, żeby swoją osobą zakryć ciało rozciągniętego człowieka, rzekł:
— Czy mogę zapytać, Amando, co cię sprowadza do mojego gabinetu?
Widok nieboszczyka, leżącego tuż przy mnie, zmroził mi krew w żyłach. Czy Amanda go spostrzegła, tego nie wiem i nie mogłam dać jej żadnego znaku; odpowiedziała głosem cichym, mocno zmienionym lecz dosyć pewnym, że przyszła po list, który, o ile jej się zdaje, nadszedł z Niemiec do pani. Poczciwa Amanda! Ani jednem słowem nie zdradziła mojej obecności. Pan de Tourelle zaklął i zagroził jej. Nie pozwalał — rzekł — nikomu
Strona:PL Gaskell - Szara dama.djvu/36
Ta strona została uwierzytelniona.