leźć miejsce gospodyni w domu, gdzieby było więcej osób i służby, gdyż samotność i nadmiar pracy mocno dają jej się we znaki. Tak ciągle mówiąc to do nas, to do siebie, zasiadła do kolacji, wydzielonej widocznie tak skąpą ręką, że gdyby nawet była chciała, nie byłaby mogła nas poczęstować; na szczęście myśmy tylko potrzebowały ogrzać przy kominie nasze zgrabiałe członki. Po kolacji spać się babinie zachciało, a obawiała się zostawić nas same, dawała nam też do zrozumienia, że mogłybyśmy już sobie odejść. Deszcz i wicher srożył się jeszcze na dworze; to też prosiłyśmy, żeby nam pozwoliła zostać gdziekolwiek, byle pod dachem. Wreszcie przyszła jej świetna myśl do głowy, kazała nam wejść po drabinie na strych, który się znajdował nad połową owej kuchni, w której siedziałyśmy.. Nie było rady, trzeba było usłuchać, i znalazłyśmy się na rodzaju górki lub poddasza bez żadnej poręczy, któraby chroniła od spadnięcia na dół do kuchni. Był to strych dla służby. Była tam złożona pościel, paki, skrzynie, worki, zapasy jabłek i orzechów na zimę, paki ze starem ubraniem, połamane sprzęty i dużo innych rzeczy. Zaledwieśmy weszły, kobieta chichocząc ściągnęła drabinę, i, całkiem już bezpiecznie, usnęła, siedząc w oczekiwaniu swego pana. Rozłożyłyśmy tedy pościel i położyłyśmy się w wysuszonych ubraniach, w nadziei że się dobrze wyśpimy i nabierzemy sił na trudy dnia następnego. Cóż kiedy nie mogłam zasnąć, a miarkowałam z oddechu, że i Amanda czuwała. Przez szpary podłogi mogłyśmy widzieć, co się działo w kuchni, skąpo oświetlonej małą lampką, wiszącą na ścianie po przeciwnej stronie przy kominie.
Strona:PL Gaskell - Szara dama.djvu/47
Ta strona została uwierzytelniona.