Po jakimś czasie dały się słyszeć głosy nazewnątrz i ktoś gwałtownie zastukał do drzwi wchodowych. Starowina zerwała się i pośpieszyła otworzyć swemu panu, który wrócił widocznie nawpół pijany. Ku mojemu przerażeniu towarzyszył mu Lefebvre, równie trzeźwy i chytry jak zazwyczaj. Weszli rozmawiając i naradzając się nad czemś, ale młynarz przerwał rozmowę, ażeby nawymyślać biednej babinie za to, że pozwoliła sobie zasnąć; poczem ze złością, a nawet uderzając ją pięściami, wypchnął starowinę za drzwi, każąc jej iść do łóżka. Poczem zasiedli i zaczęli rozmawiać o tajemniczem zniknięciu pana de Poissy. Ze słów Lefebvra wniosłam, że cały dzień spędził na poszukiwaniu, a raczej na myleniu tropu poszukującym, a także na wietrzeniu, czy nas gdzie nie odnajdzie.
Aczkolwiek młynarz dzierżawił młyn od pana de Poissy i był jego podwładnym, nietrudno było poznać, że sprzyjał raczej panu de Tourelle i jego otoczeniu; domyślał się, o ile mi się zdawało, sposobu ich życia, nie wiedział jednak o ich zbrodniach; pragnął dowiedzieć się, co się stało z dziedzicem, nie podejrzewając bynajmniej Lefebvre’a o popełnione morderstwo. Mówił on ciągle, podsuwając różne domysły, podczas gdy Lefebvre nie spuszczał z niego czujnego oka; widocznie nie miał zamiaru wyznać, iż żona jego pana uciekła z jaskini rozbójników, nie wątpiłam jednak, że krwi naszej pragnie i wypatruje, czy gdzie nie odnajdzie naszych śladów.
Wreszcie podniósł się i wyszedł, a młynarz, wypuściwszy go, poszedł sam do łóżka; wtedy i my zasnęłyśmy i spałyśmy dobrze i długo.
Strona:PL Gaskell - Szara dama.djvu/48
Ta strona została uwierzytelniona.