Strona:PL Gaskell - Szara dama.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.

Obudziwszy się nazajutrz, ujrzałam, jak Amanda wsparta na ręku wpatrywała się uporczywie przez szczelinę, co się dzieje w kuchni. Zwróciwszy oczy w tym kierunku, zobaczyłam młynarza i dwóch jego pomocników rozprawiających z żywością; nadstawiwszy ucha dosłyszałam, że młynarz zdziwiony tem, że staruszka nie napaliła w piecu i nie podała mu śniadania, poszedł do jej komory i zastał ją nieżywą, czy to ze starości czy też z powodu zadanych razów. Sumienie musiało trochę gryźć młynarza, bo głośno się zaklinał, że wysoko cenił gospodynię, oraz że ona często powtarzała, jak bardzo czuje się szczęśliwą w jego służbie. Terminatorzy może niekoniecznie temu wierzyli, żaden z nich jednak nie odważył się zaprzeczyć; wszyscy zadecydowali, że trzeba jak najprędzej pogrzebać zwłoki. Wyszli tedy, zostawiając nas zupełnie same na naszym strychu; po raz pierwszy ośmieliłyśmy się w tym domu zamienić ze sobą myśli, nadsłuchując wszelako, czy kto nie nadchodzi. Amanda mniej ponuro niż ja zapatrywała się na to wszystko; mówiła, że gdyby staruszka żyła, byłybyśmy musiały natychmiast uciekać, bo na pewno powiedziałaby o nas młynarzowi, ten zaś wcześniej czy później byłby doniósł tym, przed którymiśmy się ukrywały, teraz zaś mogłyśmy spokojnie odpoczywać w naszej kryjówce, dopóki pierwsze poszukiwania były w toku. Reszta zabranego pożywienia oraz zimowe owoce, przechowywane na poddaszu, mogły nasz głód zaspokoić; szło tylko o to, żeby nie zapotrzebowano czego ze strychu i żeby tam kto nie zaszedł, ale i w takim razie mogłyśmy się ukryć w ciemności za pakami. To mnie trochę uspokoiło; zapytałam wszelako, jakim sposobem się wydosta-