przy drodze. Podała się jako wędrowny krawiec, gotów do przerobienia lub naprawienia ubrania, wzamian za nocleg i łyżkę strawy dla siebie i żony. Już parę razy przedtem próbowała tego sposobu i jakoś się udawało, gdyż jako córka krawca pomagała często ojcu i znała nietylko krawiectwo, ale i zwyczaje i sposób gwizdania, po którym się fachowcy francuscy poznawali. U kowala znalazło się dużo ubrań oczekujących naprawy; przytem byli tam chciwi usłyszeć nowinki ze świata, jakie zwykli byli przynosić wędrowni rzemieślnicy.
Zasiadłszy popołudniu owego listopadowego dnia, w kuchni przy stole blisko okna, bo już zaczynało się ściemniać, Amanda z założoną nogą na nogę zajęta była reparacją ubrania, ja tuż przy niej pomagałam jej w robocie, strofowana od czasu do czasu przez mego domniemanego męża. Raptem zwróciła się do mnie i szepnęła „odwagi“. Słabo mi się zrobiło, lecz zebrałam wszystkie siły, ażeby stawić czoło niewiadomemu niebezpieczeństwu, siedząc bowiem tyłem do okna, nie wiedziałam, co nam zagraża.
Kuźnia znajdowała się w szopie obok domu, obrócona frontem do drogi. Usłyszałam, że uderzenia młota ucichły, ona zaś spostrzegła, z jakiego powodu, i truchlała o następstwa. Oto nadjechał jeździec, zeskoczył z konia, prosząc kowala, ażeby go podkuł, a podczas tej rozmowy czerwony ogień kuźni oświecił jego rysy.
Po kilku zamienionych słowach, kowal wprowadził jeźdźca do izby, w którejśmy się znajdowały.
— No, żono, kieliszek wina i coś do przegryzienia dla pana.
Strona:PL Gaskell - Szara dama.djvu/53
Ta strona została uwierzytelniona.