podróżą, ale zdrowa zupełnie położyła się do łóżka. Służąca opuściła pokój...
— Prosiłam, żeby mi pozwoliła zostać z sobą w tej nieznanej nam oberży, ale nie zgodziła się na to, to była wielka arystokratka — wtrąciła Francuzka.
— No i nocowała z moją służbą — kończył oberżysta. — Zrana sądziliśmy, że pani zaspała, ale kiedy do 11-ej nie dała znaku życia, kazałem pannie służącej otworzyć drzwi moim drugim kluczem i zajrzeć do pokoju.
— Drzwi nie były zamknięte na klucz, tylko na klamkę, i znalazłam ją umarłą, bo wszak ona nie żyje? Z twarzą na poduszkach z pięknemi włosami rozrzuconemi w nieładzie; nie pozwalała mi nigdy wiązać ich na noc, mówiąc, że ją głowa od tego boli. Takie cudne włosy! — mówiła służąca, podnosząc złoty splot do góry.
Przypomniałam sobie słowa, jakie wyrzekła wieczorem Amanda, i do niej się przytuliłam.
Tymczasem lekarz badał ciało, włożywszy rękę pod kołdrę, której dotąd gospodarz nie pozwolił ruszyć. Niebawem wyciągnął rękę całą zakrwawioną, trzymając w niej krótki sztylet z przywiązaną doń kartką.
— Tu popełniono zbrodnię — rzekł — ta pani została zamordowana, sztylet tkwił w sercu ofiary.
Włożywszy okulary, z trudem przeczytał nakreślone słowa na mocno zakrwawionym papierze:
Comment les Chauffeurs se vengent[1].
- ↑ Numer pierwszy. Tak się mszczą Przypalacze.