— Pójdźmy — szepnęłam do Amandy — uciekajmy z tego strasznego miejsca.
— Lepiej — odrzekła — żebyśmy się trochę zatrzymały.
Wszyscy jednogłośnie orzekli, że nikt inny nie mógł być mordercą, tylko ów pan, który przyjechał konno i wszedł do sali jadalnej zaraz potem, kiedyśmy ją opuściły; wszyscy podróżni rozmawiali wtedy o młodej jasnowłosej pani, której postępowanie krytykowano; ów jegomość interesował się mocno tą panią, wypytywał skwapliwie o wszystkie szczegóły jej dotyczące, i dopiero dowiedziawszy się o nich oświadczył, że ważny interes zmusza go do wyruszenia o brzasku w dalszą podróż, zapłacił zatem rachunek i otrzymał klucze od stajni i bramy, ażeby nikogo nie budzić. Słowem jeszcze przed nadejściem policji, po którą lekarz posłał, powszechnie uznano go za mordercę; cóż, kiedy słowa wyryte na karteczce wszystkim zmroziły krew w żyłach. Les Chauffeurs! Kimże oni byli? nikt ich nie znał, ktoś z ich bandy mógł się znajdować pomiędzy publicznością i zanotować ofiarę nowej pomsty. W Niemczech mało słyszałem o tej potwornej bandzie, w Karlsruhe opowiadano o niej, ale słuchałam tak, jak się słucha bajki o ludożercach. Tu jednak w ich ojczyźnie, poznałam dopiero w całej pełni trwogę, jaką wzbudzali. Nikt nie chciał przeciwko nim świadczyć, nawet agent policyjny cofnął się przed wypełnieniem swego obowiązku. Jakże się dziwić, nawet my, któreśmy mogły dostarczyć wyczerpujących i druzgocących wiadomości o sprawcy morderstwa, nie śmiałyśmy ust otworzyć i udawałyśmy, że o niczem nie wiemy. Czyż mogłyśmy biedne, samotne, zgnębione i przerażone kobiety, wal-
Strona:PL Gaskell - Szara dama.djvu/62
Ta strona została uwierzytelniona.