Strona:PL Gautier - Romans mumji.pdf/125

Ta strona została przepisana.

siły się z kwiatów i roślin; ptaki przeskakiwały z gałęzi na gałęź, chwytając dziobkiem tu i owdzie jagodę, motyle goniły się i wirowały dokoła. Z tym radosnym krajobrazem łączył się widok pracy ludzkiej, który rozweselał go bardziej jeszcze, nadając mu duszę. Ogrodnicy krzątali się wszędzie; służebnicy szli, niosąc pęki roślin i wiązki jarzyn; inni, stojąc u stóp figowców, zbierali w koszyki owoce, które rzucały im, tresowane specjalnie i usadowione na górnych gałęziach, małpy.
Tahoser z zachwytem wpatrywała się w otaczającą przyrodę, której spokój wstępował w jej duszę, i powiedziała sobie: „Och! jakże słodko byłoby być kochaną tutaj, śród światła, woni i kwiatów!“
Poeri ukazał się w ogrodzie; ukończył inspekcję i udał się do swojej komnaty, by spędzić tam gorące godziny dnia, Tahoser poszła za nim nieśmiało i zatrzymała się przy drzwiach, gotowa oddalić się, za najlżejszem skinieniem; ale Poeri dał znak, żeby została.
Postąpiła kilka kroków i uklękła na macie.
— Powiedziałaś mi Horo, że umiesz grać na mandorze; weź ten instrument, zawieszony na ścianie, uderz w struny i zaśpiewaj mi jaką starą melodję, bardzo łagodną, bardzo tkliwą i bardzo spokojną. Sen, który schodzi na nas, wykołysany muzyką, przynosi cudne marzenia.
Córa kapłana zdjęła mandorę, zbliżyła się do łoża, na którem wyciągnął się Poeri, składając głowę na podporze drewnianej, wyżłobionej w półksiężyc, wyciągnęła rękę do końca rękojeści instrumentu, któ-