królewskie wraz ze wszystkiemi kwiatami swej duszy u stóp Poeriego.
Siedząc przy wrzecionie, śledziła ukradkiem wszystkie ruchy młodego Hebrajczyka i obejmowała go spojrzeniem jak pieszczotą; radowała się w cichości ducha szczęściem przebywania przy nim w pawilonie, do którego nie wzbronił jej dostępu.
Gdyby Poeri zwrócił ku niej głowę, uderzyłby go niewątpliwie wilgotny blask jej oczu, nagłe rumieńce, przemykające się po jej cudnych policzkach, niby różowe obłoki, gwałtowne bicie serca, zdradzone drżeniem jej łona. Ale, siedział za stołem, pochylony nad papyrusem, czerpał atrament w wydrążonej tabliczce alabastrowej i zapisywał, przy pomocy trzcinki, rachunki cyframi demotycznemi.[1]
Rozumiał-że Poeri miłość, taką widoczną, jaką Tahoser żywiła dla niego? Czy też dla jakichś przyczyn, ukrytych, udawał, że jej nie spostrzega? Jego obejście, w stosunku do niej, było łagodne, życzliwe, ale powściągliwe, jakgdyby chciał uprzedzić lub odeprzeć niepożądane wyznanie, na które nie byłby zdolny odpowiedzieć. Jednakże rzekoma Hora była bardzo piękna; wdzięki jej zyskały na potędze przez ubóstwo stroju; i, podobnie jak podczas najgorętszych godzin dnia widać drgający świetlny opar nad połyskującą ziemią, tak atmosfera miłości drgała dokoła niej. Na jej ustach rozchylonych trzepotała się miłość niby ptak, pragnący zerwać się do lotu, i cicho,
- ↑ Rodzaj hieroglifów egipskich dla użytku ludu. (Przyp. tłom.)