Strona:PL Gautier - Romans mumji.pdf/143

Ta strona została przepisana.

— I cóż, Horo, — odezwał się Poeri do Tahoser, — czy rozerwał cię widok tych żniwiarzy i tych zwierząt? Takie są rozrywki pól; nie mamy tu harfiarek i tancerek, jak w Tebach. Ale praca na roli jest święta; bo rola to matka-karmicielka człowieka, a kto sieje zboże popełnia czyn miły bogom. Teraz idź na wieczerzę w gronie towarzyszek; ja wracam do pawilonu i obliczę ile ćwierci pszenicy dały kłosy.
Tahoser przyłożyła jedną dłoń do ziemi, a drugą do głowy, na znak, pełnego szacunku, posłuszeństwa i oddaliła się.
W sali jadalnej grono młodych służebnic śmiało się i szczebiotało, zajadając surowe cebule, ciastka i daktyle; oświetlał je wazon z gliny, pełen oleju, w którym tkwił knot, albowiem zapadła już noc i żółtawym blaskiem oblewała ich brunatne lica i płowe, niczem nie osłonięte torsy. Jedne siedziały na prostych stołkach drewnianych, inne, z nogą zgiętą w kolanie, na ziemi, oparte o ścianę.
— Dokąd to nasz pan może chodzić co wieczór? — spytała złośliwie mała dziewczynka, obierając granat zwinnemi ruchami małpki.
— Pan chodzi, dokąd chce, — odparła wysoka niewolnica, żując płatki kwiatów, — może ma ci się opowiadać, co? Nie ty, w każdym razie, zdołasz zatrzymać go tutaj.
— Tak samo, jak żadna inna, — odparło dziecko urażone.
Wysoka dziewczyna wzruszyła ramionami.
— Nawet Hora, bielsza i piękniejsza od nas wszystkich, nie zdołałaby tego dokazać. Jakkolwiek