Strona:PL Gautier - Romans mumji.pdf/151

Ta strona została przepisana.

się dokoła szyi, pełnej i połyskującej, jak kolumna alabastrowa.
Odzież miała osobliwą; składała się z szerokiej tuniki, haftowanej w różnokolorowe zygzaki i wzory symetryczne, spadającej od ramion za kolana i nie okrywającej wcale rąk.
Młody Hebrajczyk usiadł obok niej, na macie, i prowadził z nią rozmowę, której treść Tahoser odgadywała aż nadto dobrze na swoje nieszczęście, jakkolwiek słów jej nie mogła rozumieć. Poeri i Rachela bowiem mówili językiem ojczystym, takim drogim wygnańcowi i jeńcowi.
Nadzieja z trudnością zamiera w sercu zakochanem.
„Może to jego siostra“ myślała Tahoser, „a on przychodzi odwiedzać ją potajemnie, nie chcąc, żeby wiedziano, że należy do tej rasy, wziętej w niewolę.“
Poczem przyciskała twarz do szpary, nasłuchując z boleśnie natężoną uwagą słów harmonijnych, których każda sylaba zawierała tajemnicę; oddałaby życie, żeby tę tajemnicę poznać, a tymczasem wyrazy wpadały w jej uszy pozbawione znaczenia i szumiące, jak wiatr w liściach i woda odbijająca się o wybrzeże.
„Bardzo piękna… za piękna… na siostrę“ szeptała, pożerając zazdrosnem okiem twarz osobliwą i uroczą, o bladej cerze, o ustach ponsowych, uwydatnioną jeszcze ozdobami kształtu egzotycznego, twarz, której piękność miała w sobie coś tajemniczego.
— O Rachelo! moja umiłowana Rachelo! — powtarzał często Poeri.