Strona:PL Gautier - Romans mumji.pdf/161

Ta strona została przepisana.

„W tych wszystkich domach mieszczą się istoty, które na mój widok padają w pokłonach i dla których moja wola jest rozkazem bogów. Gdy ukażę się na złocistym wozie łub w lektyce, niesionej przez oerisów, dziewice z bijącem sercem śledzą mnie przeciągłem spojrzeniem, kapłani okadzają mnie wonnym dymem trybularzy, lud powiewa palmami lub rozsypuje kwiaty; na świst mojej strzały drżą narody, a mury pylonów, olbrzymie jak skały, zaledwie mogą pomieścić spis moich zwycięztw; kamieniołomy wyczerpują się dostarczaniem granitu na moje posągi; raz jeden zdarza mi się, w pełni przesytu, zapragnąć czegoś i nie mogę tego pragnienia zadowolić. Timoft nie przybywa; pewnie nic nie odnalazł. O Tahoser, Tahoser, ileż szczęścia winna mi jesteś za to czekanie!“
Wszelako wysłańcy z Timoftem na czele zwiedzali domy, tropili gościńce, wypytując o córkę kapłana, podając jej rysopis wszystkim, których spotykali. Ale nikt nie mógł im nic powiedzieć.
Pierwszy goniec zjawił się na tarasie, donosząc Faraonowi, że Tahoser nie została odnaleziona.
Faraon wyciągnął berło; goniec padł martwy, pomimo przysłowiowej twardej czaszki egipskiej.
Przybył drugi; potknął się o zwłoki towarzysza, leżącego na płytach kamiennych; pochwyciło go drżenie, albowiem ujrzał gniew na czole Faraona.
— A Tahoser? — spytał Faraon, nie zmieniając postawy.
— O, najjaśniejszy panie! ślad jej zaginął, — odparł nieszczęśliwy, klęcząc w mroku przed tym