Strona:PL Gautier - Romans mumji.pdf/181

Ta strona została przepisana.

zdoła; granitowe mury pałacu potrafią upilnować swoją zdobycz.
— Gdzie ona jest? — rzekł Faraon; — powiedz, chcę ją widzieć natychmiast.
— Najjaśniejszy panie, ja jedna tylko mogę cię tam zaprowadzić; znam zaułki tych nieczystych dzielnic, gdzie nie postałaby noga najniższego ze sług twoich. Tam jest Tahoser w chacie z gliny i słomy, której nic odróżnia od lepianek sąsiednich, śród stosu cegieł, wyrabianych dla ciebie przez Hebrajczyków, po za domami miasta.
— Dobrze, ufam ci; Timoft, niech zaprzęgną wóz.
Timoft znikł.
Niebawem rozległ się na płytach kamiennych turkot kół i odgłos kopyt końskich.
Faraon zeszedł, a za nim Tamara.
Wskoczył na wóz, schwycił lejce, a widząc, że Tamara się waha, rzekł: — Wsiadaj, — mlasnął językiem i konie ruszyły z miejsca. Echo roznosiło turkot kół, który rozległ się śród ciszy nocnej, jak głuchy grzmot, w wielkich i głębokich salach.
Ohydna stara, uczepiona kościstemi palcami u wozu obok Faraona, olbrzymiej postawy i podobnego do boga, tworzyli osobliwe widowisko, które, na szczęście, miało za świadków tylko gwiazdy, roziskrzone na szafirze nieba; Tamara, tak usadowiona, podobna była do jednego z owych złych duchów, o potwornej postaci, towarzyszących grzesznym duszom do piekieł. Namiętności zbliżają tych, którzy nie powinniby się nigdy spotkać.