nicznym wyrazem spoglądał na to osobliwe i potworne zgromadzenie. Umarł, ale był żywy, jak to często zdarza się w sennem widziadle, i mówił córce: „Wybadaj ich i zapytaj, czy są bogami“.
A Tahoser chodziła od jednego do drugiego, zadając każdemu pytanie, a wszyscy odpowiadali: „Jesteśmy tylko liczbami, prawami, siłami, właściwościami Boga; ale nikt z nas nie jest Bogiem prawdziwym.“
A w progu świątyni ukazał się Poeri i, biorąc Tahoser za rękę, prowadził ją do światła takiego olśniewającego, że słońce wydałoby się przy niem czarne, a śród światła iskrzyły się w trójkącie wyrazy nieznane.
Wszelako wóz Faraona pędził po przez przeszkody, na wąskich drogach osie ocierały się o ściany chat.
— Powstrzymaj pęd koni, — rzekła Tamara do Faraona; — turkot kół w tej samotności i ciszy mógłby obudzić i ostrzedz Tahoser i wymknęłaby ci się powtórnie.
Faraon, uznawszy słuszność tej rady, zwolnił, mimo swej niecierpliwości, szalony bieg rumaków.
— To tutaj, — odezwała się Tamara, — zostawiłam drzwi otwarte. Wejdź, a ja pilnować będę koni.
Król zeszedł z wozu i, schylając głowę, wszedł do chaty.
Lampa paliła się jeszcze i rzucała dogasające światło na śpiące dziewczęta.
Strona:PL Gautier - Romans mumji.pdf/183
Ta strona została przepisana.