Strona:PL Gautier - Romans mumji.pdf/185

Ta strona została przepisana.

wyraźnie, jak przez sen, przelatujące na prawo i na lewo powikłane kształty budowli, drzew, pałaców, świątyń, pylonów, obelisków, kolosów, którym noc nadawała postać fantastyczną i straszną.
Jakie myśli roiły się w jej głowie podczas tej wściekłej jazdy? Nie myślała wcale, niby synogarlica w szponach sokoła, który ją porywa do swego gniazda; osłupiała, obezwładniona w niemej trwodze, która lodem ścinała jej krew, była jak martwa; wola w niej zastygła, jak jej mięśnie, a gdyby nie trzymały jej objęcia Faraona, zesunęłaby się i skłębiła na dnie wozu, jak porzucona szmata materjału. Dwukrotnie zdawało jej się, że czuje na licu rozżarzony oddech i płomienne usta — nie usiłowała nawet odwrócić głowy; przerażenie zabiło w niej wstydliwość. Gdy wóz uderzał gwałtownie o kamień, nieświadomy instynkt zachowawczy, sprawiał, że uczepiała się dłońmi ramion króla i przytulała do niego, poczem znów zawisła bezwładnie całym swoim — takim lekkim — ciężarem na tym kręgu ciała, który ją miażdżył.
Konie wpadły w aleje sfinksów, na końcu której wznosił się olbrzymi pylon, zakończony zrębem, gdzie emblematyczna tarcza rozpościerała swe skrzydła; śród mniej już gęstego mroku nocnego córka kapłana poznała pałac króla i ogarnęła ją rozpacz; zaczęła się wyrywać, usiłowała wyzwolić się z uścisku, który ją obejmował, oparła wątłe dłonie na twardej piersi Faraona, wyprężając ręce, przewracając się na brzeg wozu. Daremne wysiłki, niedorzeczna walka! zdobywca jej, uśmiechnięty, ruchem wolnym i niepokonanym przyciskał ją znów do piersi, jakgdyby pra-