jego przodków lub jego własne, Mosze był nie mniej imponujący; majestat wieku równoważył u niego majestat królewski; mimo że miał lat osiemdziesiąt, wydawał się w pełni siły męskiej i nic w nim nie ujawniało zgrzybiałej starości. Zmarszczki, przecinające jego czoło i lica, niby ślady dłuta na granicie, sprawiały, że stał się czcigodny, nie zaznaczały zaś bynajmniej jego wieku; szyja, brunatna i pomarszczona, mięśniami wychudłemi ale jeszcze potężnemi, łączyła się z silnemi ramionami, a siatka twardych żył wiła się na jego dłoniach, którym obce było starcze drżenie. Dusza, silniejsza od duszy ludzkiej, ożywiała jego ciało, twarz jaśniała nawet w cieniu szczególnym blaskiem. Rzekłbyś odbicie niewidzialnego słońca.
Nie składając pokłonu, wymaganego przez zwyczaj od każdego, kto stawał przed obliczem króla, Mosze zbliżył się do tronu Faraona i rzekł:
— Tak mówił Wiekuisty, Bóg Izraela: Uwolnij lud mój, aby mi obchodzili święto w puszczy.
Faraon odrzekł: — Któż jest ów Wiekuisty, bym usłuchał głosu jego i uwolnił Izraela? Nie znam Wiekuistego i również Izraela nie uwolnię.
Nie onieśmielony bynajmniej słowami króla, wielki starzec powtórzył dobitnie, albowiem dawne jąkanie się, jakiem był dotknięty, znikło:
— Bóg Hebrejów objawił się nam. Dozwól, iż pójdziemy w drogę trzech dni do puszczy i ofiarować będziemy Wiekuistemu Bogu swojemu, aby nas nie nawiedził morem lub mieczem.
Strona:PL Gautier - Romans mumji.pdf/203
Ta strona została przepisana.