Strona:PL George Gordon Byron - Manfred.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.
MANFRED (przerywając).

Nikczemny! cóż ci do mych zbrodni?
Czyliż będą karane cięższemi zbrodniami;
Lub przez tych co głębszego piekła jeszcze godni!
Twą własnością nie będę! Ziemskie sprawy moje,
Szereg wszystkich wykroczeń w duszy zapisany
Niż wasze stokroć sroższe wlecze piekło swoje.
Całego piekła męki nie zrównają z memi:
Z tegóż źródła mój przyszły żywot się rozwinie.
Nasze niebo lub piekło my przynosim z ziemi
Niepodległe drugiego żywota krainie:
Własne me przekonanie, piekłem mém lub niebem.
Dziś czy jutro odejdę, nic nie wygrasz na tém;
Nie ucieszy się piekło w dzień mego pogrzebu!...
Sam sędzią moich zbrodni, sam mym będę katem.

(do duchów.)

Precz ztąd widma piekielne, śmierci się oddaję,
Ale nie wam!

(duchy uciekają.)
KSIĄDZ.

O Boże! jakie blade lica,
Pierś ściśniona przestrachem ledwie oddech daje!...
Jeszcze płynie z twym życiem Bożych łask krynica;
Ach! choć myślą zawołaj o iskrę zbawienia. —