Jest to pieśń przyrodzenia!... pieśń złotego wieku,
Prawdziwa pieśń na fletni!... bo téż i w istocie,
Mieszkańcze gór tych wolnych, przyrody człowieku,
Ty prawdziwie używasz w żądz twoich prostocie!...
Tu innego odgłosu echa nie przynoszą
Tylko srebrny głos dzwonków trzody wracającéj,
Lub głosy pieśni brzmiącéj szczęściem i rozkoszą!!!...
Czemuż nie jestem echem téj fletni jęczącéj?
Niewidomym a żywym głosem przyrodzenia,
Harmonią żyjącą, która w jednéj chwili
Rodzi się i umiera, we wnętrzy stworzenia
Razem z swoją przyczyną!...
Nieszczęśliwe łowy,
Koza którą ścigałem wśród skał się ukryła,
Za tyle niebezpieczeństw zaledwie chleb dniowy
Czém opłacę!... Lecz cóż to za człowiek zuchwały,
Pogląda na nizinę z tych lodów nawały?
Najdzielniejsi ze strzelców zaledwie téj skały
Znają wierzchołek. — Ubiór na nim okazały,
Wspaniała jego postać, rzuca dumném okiem
Jak rolnik, który czuje że się wolnym zrodził;
Pójdę ku niemu!...