padków. Powiedziałem jej, że najmę lożę, abyśmy codziennie mogli być w teatrze. Wiedziałem bowiem, że Henryka kocha namiętnie muzykę. — Ona na to zawołała: — Jakto mamy codziennie odwiedzać operę? — Jak zresztą chcesz. Rozmowa z tobą w tym pokoju oto, jest dla mnie największą rozkoszą. — Szaleję za muzyką, lecz drżę na samą myśl, wyjścia na ulicę. — Jeżeli drżysz na samą myśl, to lepiej nam opuścić Parmę i wyjechać dokądkolwiek. — Rozkazuj tylko, zrobię co zechcesz. Weź tylko jakąś lożę nie bardzo widoczną. Wziąłem drugorzędną lożę, ale ponieważ teatr nie był duży, piękna kobieta musiała zwrócić uwagę i w drugim rzędzie. Henryka poszła do teatru w ciemnej sukni, z policzkami nie barwionemi różem, loża nasza zaś była nieoświecona. Grano i śpiewano doskonale komiczną operę Burellana. Finale drugiego aktu podobało się bardzo mej miłej, przyrzekłem więc prosić p. Dubois, aby nam przyniósł tę operę w nutach. W parę dni potem, kiedy byliśmy znowu w operze przyniósł nam Dubois owe nuty do loży, zapłaciłem za nie i podziękowałem mu za grzeczność. Ponieważ siedzieliśmy naprzeciw książęcej loży, spytałem go tak, aby coś powiedzieć, czy robił może portrety księstwa w medalionach. Powiedział, że istotnie je robił, a ja poprosiłem, aby mi je przyniósł. Henryka siedziała odwrócona i wcale na niego nie spojrzała, bo jej go zresztą nie przedstawiłem. Nazajutrz przynosi Dubois owe medaljony, kiedy siedzimy przy stole, Henryka dziękuje mu za nuty ze zwykłym sobie wdziękiem. On zaś mówi: — Może oglądniemy medaljony. Były one wykonane prześlicznie. Z jednej strony były portreciki infanta i jego małżonki, z drugiej zaś Don Filipa. — Robota jest bezcenna — rzekła Henryka — lecz materiał da się zapłacić. — Pani — rzekł Dubois skromnie — one ważą po szesnaście cekinów. Wypłaciła je natychmiast i zaprosiła artystę, aby nas znowu kiedy odwiedził. Po upływie miesiąca, moja ukochana mówiła już płynnie po włosku ja zaś nauczyłem się wybornie po francusku, gdyż kochanka jest zawsze najlepszym nauczycielem. Żyliśmy szczęśliwi nad wyraz w naszem rozkosznem odosobnieniu. Po odjeździe Węgra, odwiedzał nas tylko niekiedy Dubois. Był on wprawdzie dosyć ciekawy z natury lecz zarazem wykwintny, więc oględny, my zaś bardzo ostrożni, więc ta ciekawość została niezaspokojona. Pewnego dnia Dubois opowiadał nam o wspaniałości dworu Infanta od czasu przybycia Madame de France i o napływie cudzoziemców do Parmy. A potem zwracając się do Hen-
Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/112
Ta strona została przepisana.