Pewnego dnia rozmawiała ze mną właśnie o tym swym ulubionym przedmiocie. Wyznała mi, że jej duch przekonał ją, iż nie będę mógł jej ułatwić obcowania z duchami, gdyż ona jest kobietą, duchy bowiem obcują tylko z mężczyznami, których natura doskonalszą jest od kobiecej. Lecz mógbym za pomocą znanej mi sztuki dokonać metampsychozy duszy jej w duszę chłopca. Wiedząc, że jej omamienie jest nieuleczalne, postanowiłem je wyzyskać. Pozwoliłem jej mieć nadzieję, że mogłaby stać się mężczyzną i ukazałem jej w perspektywie takie procedery, które się nigdy spełnić nie mogły. Dały mi one jednak sposobność czerpać ze szkatuły markizy, aż do jej zgonu, ile mi się tylko podobało. Lecz nie robię sobie żadnych wyrzutów. Pani d‘Urfe była niesłychanie bogatą, a podwajała jeszcze swe bogactwo przez spekulacje giełdowe. Sumy, które rozrzucałem na moje przyjemności, były przeznaczone na cele, z natury rzeczy niemożliwe. Nie zatrzymałem nic z tych pieniędzy, wyszafowałem je wszystkie i to mnie usprawiedliwia. Gdy więc także i moja fabryka sukna zawiodła, sakiewka pani d‘Urfe była mi ostoją, także i gra w karty, a czasem i szczodrobliwość mych przyjaciół.
Kiedy z Holandji przyjechałem do Niemiec i w Kolonji rozbiłem namioty, gdzie właśnie Francuzi ściągnęli na zimowe kwatery, spotkałem w mej gospodzie hrabiego Lastic, siostrzeńca pani d‘Urfe, który powitał mnie bardzo serdecznie i wprowadził w towarzystwo. Po obiedzie namówił mnie Lastic, abym poszedł z nim i z jego przyjacielem de Flavacour do teatru. Pewny będąc, że spotkam tam damy, ubrałem się bardzo starannie. Siedziałem w mej loży naprzeciw pięknej pani, która parę razy spojrzała na mnie. Prosiłem hrabiego, aby mnie jej przedstawił, co też z ochotą uczynił. Owa dama przyjęła mnie wdzięcznym uśmiechem, wypytywała o Paryż i Brukselję, gdzie się wychowała. Zauważyłem iż moje koronki i klejnoty bardziej ją zajęły niż moje odpowiedzi. Potem, wśród dalszej rozmowy, muskającej lekko ten lub ów przedmiot, rzuciła mi pytanie, czy długo zabawię w Kolonji. — Sądzę, że jutro już będę w Bonn — rzekłem obojętnie. Słowa te widocznie ją podrażniły. Generał hrabia Rettler, który obok niej siedział zauważył: — Jestem pewny, że pani nakłoni pana do odłożenia wy-