mojej pani. W ostatnich dniach karnawału generał Kettler wydawał bal. — Czy jesteś zaproszony? — szepnęła mi moja ubóstwiana, w loży w teatrze, kiedy zostaliśmy na chwilkę sami. — A jednak musisz przyjść. Jeżeli mnie kochasz. — Lecz rozkaz twój wiedzie mnie na niebezpieczną drogę. Albo życie stracę, albo go zabiję, nie jestem bowiem człowiekiem, który obrazę chowa do kieszeni. — Nic się nie stanie, wszystko na siebie biorę — przedkładała. — Musisz przyjść, przyrzeknij. — Przyjdę, bądź pewna. Opuściłem lożę i udałem się na parter, oddany rozmyślaniom nie wesołym. Po przedstawieniu udałem się do Kettlera, zastałem tu parę osób. Zbliżyłem się do pewnej damy kanoniczki, która bardzo lubiła poezję włoską i rozpocząłem z nią zajmującą rozmowy. W pół godziny potem sala była pełna, moja pani ukazała się wreszcie z generałem, który mnie nie zauważył. Niedługo potem, lokaj oznajmia, że podano do stołu. Kanoniczka ujmuje moje ramię idziemy razem, siadamy obok siebie, ciągle jeszcze literaturą zajęci. Lecz teraz nastąpił zwrot. Zdarzyło się, że jeden z zaproszonych nie znalazł miejsca ani też nakrycia. — To jest niemożliwe — zawołał generał. A kiedy dodawano nakrycie Kettler przeglądając gości — zwrócił się do mnie. — Ja pana nie zaprosiłem — rzekł. — To prawda — odpowiedziałem z szacunkiem i grzecznością — lecz sądziłem, że to jest pomyłka i że należy mi złożyć moje uszanowanie Jego Ekscelencji. I zwróciłem się potem do mojej towarzyszki. Lecz generał był widocznie nadąsany i trzeba go było udobruchać. Przy drugiem daniu znalazła się ku temu sposobność. Pan de Castries począł wychwalać delfinów, poczęto mówić o ich braciach o hrabi Lausitz i o księciu kurlandzkim, potem przyszła kolej na księcia Birona. Ody jeden z gości wyraził się, iż cała jego zasługa w tem, że podobał się cesarzowej Annie, przerwałem mu mówiąc: — Przepraszam pana. Największą jego zasługą było to, że wiernie służył ostatniemu księciu Kettler, który bez dzielności tego dzisiaj tak nieszczęśliwego człowieka, straciłby całą armię podczas wojny. Kettler wysłał go na dwór rosyjski, lecz Biron nie ubiegał się o księstwo. Chciał sobie zapewnić jedynie hrabstwo Wartenberg, gdyż uznawał prawa młodszej odrośli rodu Kettlerów, który, gdyby nie kaprys carowej, która koniecznie chciała swego faworyta zrobić księciem, panowałby dzisiaj. Generał słuchał tych słów z rozjaśnioną twarzą i powiedział, że nigdy nie zdarzyło mu się spotkać tak wykształconego człowieka jak ja. — Gdyby nie
Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/126
Ta strona została przepisana.