ten kaprys, tobym panował — dorzucił śmiejąc się głośno i każąc mi podać najlepszego reńskiego wina. Oczy mojej pani błyszczały zadowoleniem. Zaczęły się tańce, przetańczyłem z mą ukochaną tylko jednego menueta.
Położyłem się spać, uszczęśliwiony, żem złożył dowód mej wielkiej miłości pani burmistrzowej i że wszystko skończyło się tak szczęśliwie. Kiedy spotkałem znowu moją piękną, wyznała mi iż zdjęła ją śmiertelna trwoga, kiedy generał powiedział, że mnie nie zaprosił. — Lecz gdyby kazał był ci odejść — rzekła z przejęciem — byłabym ci podała rękę i wyszła razem z tobą. Sądzę, że wszystkie damy poszłyby za mym przykładem. W dwa dni potem dowiaduję się, że pani burmistrzowa jest cierpiąca. Wybieram się natychmiast do niej w odwiedziny, a pan burmistrz zaprasza mnie na obiad. Kiedy ten miły i dobroduszny człowiek wyszedł na chwilę, moja piękna oprowadzała mnie po mieszkaniu. — Tutaj jest nasza sypialnia — mówiła — tutaj alkowa, w której spoczywam. kiedy jestem cierpiąca. Tam dalej kościół, który możemy uważać jako naszą kaplicę, gdyż przez te okratowane okna widzimy wnętrze kościoła i stojąc w nich słuchamy mszy świętej. W niedzielę schodzimy temi schodami przez małe drzwiczki. Klucz od nich noszę zawsze przy sobie. Byłem zachwycony widokiem tej młodej i pięknej kobiety, która była otoczona dziećmi z pierwszego małżeństwa pana burmistrza. Dzieci te ubóstwiały ją. W parę dni potem dostałem od niej bilecik tej treści: „Usnułam plan, który nie jest trudny do wykonania, lecz niezbyt pewny. Żona śpi w alkowie wtedy tylko, gdy ją mąż o to prosi, co się zdarza tylko w pewnych epokach, rozłączenie, trwa cztery do pięciu dni. Musisz się ukryć w kościele, lecz nie myśl o tem, aby przekupić człowieka, który go zamyka i otwiera. Zdradziłby z pewnością tajemnicę. Trzeba zmylić jego czujność ukrywając się. Codziennie zamyka kościół w południe, w święta pod wieczór, a otwiera niechybnie z brzaskiem dnia. Małe drzwiczki trzeba będzie tylko pchnąć lekko, bo w dniu umówionym nie będą zamknięte. Ponieważ alkowa ma cienką ścianę więc trzeba zachować się bardzo cicho“. Ucałowałem bilecik i zaraz nazajutrz udałem się na rekonesans. Wybrałem konfesjonał blizko drzwi, postanawiając położyć się tam, kurcząc się w sześcioro. W tydzień potem moja piękna pyta generała w mej obecności, czy nie da jej mężowi polecenia do Akwizgranu. Równocześnie spojrzała na mnie znacząco z pod oka. Nazajutrz było święto, mogłem
Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/127
Ta strona została przepisana.