paniom z Neapolu a także i mojej metresie. — Jakto? Książę ma metresę. — Tylko dla zwyczaju mój przyjacielu. Kocham bowiem moją żonę. — Czy piękna księżna nie chmurzy się na to? — Księżna nie może być o mnie zazdrosna. Jestem przecież impotentem wobec innych kobiet. — To jednak zabawne. Mieć metresę i nie kochać jej! — Przeciwnie kocham ją. A raczej kocham jej umysł niezwykły, nie zaś ciało. — Czy jest brzydka? — Prześliczna i ma dopiero siedemnaście lat. W San Carlo książę przedstawił mi wielu damom, żadna jednak nie zrobiła na mnie wrażenia. Potem zaprowadził mnie do swojej loży, gdzie zgromadzili się jego przyjaciele. Przeważnie „beaux-esprits“ Neapolu. Następnie poszliśmy do loży jego metresy, która była w towarzystwie starszej damy, bardzo szanownego wyglądu. — Droga Leonildo — rzekł książę wchodząc. — Przedstawiam ci kawalera Jakóba Casanovę, Wenecjanina i mego przyjaciela. Leonilda zachwycała od pierwszego spojrzenia. Uśmiechając się patrzyłem na księcia, który zwierzył mi się, że kocha ją jak ojciec i trzyma tylko dla zwyczaju. Zrozumiał mnie i odpowiadając na mój uśmiech rzekł: — Możesz mi wierzyć. Leonilda uśmiechnęła się domyślnie i powiedziała: — Można wierzyć we wszystko, co jest możliwe. — Można wierzyć lub nie wierzyć, według tego czy jakaś rzecz przedstawia się mniej lub więcej prawdopodobnie. Skierowałem potem rozmowę na miłosne tory. — Jeżeli miłość nie może posiadać upragnionego przedmiotu — rzekła Leonilda — jest jedynie męczarnią. Nie powinno się kochać, kiedy wzbronioną jest namiętność. — Zgadzam się, tembardziej, że miłość powinna poprzedzać rozkosz. — Lecz czy zostaje ona długo po rozkoszy? — Często rozkosz zabija miłość. — Jakież to samolubne dziecko, co swego ojca zabija. Lecz gdy miłość przeżyje rozkosz u jednego z kochanków, to jest gorzej niż morderstwo, gdy ten, który kocha jeszcze jest nieszczęśliwy. — Z tego wypadałoby, że zmysły należy trzymać na surowej dyjecie. — Och! nie. Niech pan sformułuje inną konkluzję. — A więc na przemiany: kochać i używać, używać i kochać. — Zgoda. Leonilda zaśmiała się, a książę pocałował ją w rączkę. Ja zaś rozgorzałem. Leonilda była młodziutka i prześliczna. Powiedziałem jej epigram La Fontaine‘a, opiewający w te słowa:
„La jouissance et les desirs
Sont ce que l‘homme a de plus rare,
Mais, ce ne sont pas vrais plaisirs,
Des le moment, qu‘on les separe“.