ciemnościom w powozie, trzymałem łapki Ignazji w rękach, ona zaś opowiadała matce z zachwytem o balu. Małżonka szlachetnego hidalga, łatającego buty, prosiła woźnicę, aby zatrzymał się w pewnem oddaleniu od ich domu. — Niech złe języki nie pracują — zauważyła bardzo przezornie. Następnego dnia przejrzałem starannie domino Ignazji. Naprawdę, znalazłem wszyty bilecik tej treści: „Don Francisko de Ramos, mój kochanek, przyjdzie do pana i powie, co masz zrobić, aby mnie uszczęśliwić“. Kochanek nie dał na siebie czekać i rozgadał się o swych zalotach, niestety bezcelowych gdyż nie miał pieniędzy dlatego prosi mnie abym mu dał dwieście dukatów na rozpoczęcie jakiegoś interesu. Nie dostał ich naturalnie i odszedł wielce rozczarowany. Pewnego dnia ujrzałem zacnego don Diego przed memi drzwiami. Wyświadczył mi ten zaszczyt wchodząc, iż on, hidalgo rzucił mi się na szyję, mówiąc: — Oczarowałeś moją córkę. Mówi o tobie od rana do wieczora. Pomyślałem sobie: — Wolałbym, aby się mną zajmowała, od wieczora do rana, głośno zaś dodałem: — Na honor, sennor. Twoja, córka jest bardzo miłą, piękną i czcigodną dziewicą. — Z szlachetnego rodu — dorzucił hidalgo. — Nie odwiedziłem jej, aby nie narażać jej na obmowę. — Mój panie! cnota mojej córki jest tak wielka, iż wznosi się ponad wszelkie oszczerstwa, a odwiedziny pańskie ucieszą mnie bardzo. — to znaczy, możesz jej nadskakiwać — pomyślałem. Udałem się więc jeszcze tego samego dnia do pięknej donny. Siedziała z wieńcem róż w ręku obok matki, która myła naczynie, podczas gdy szlachetny hidalgo oddawał się zajęciom „zapatero de viejo“. Powiedziałem Ignazji komplement wymowny, przyjęty bardzo dobrze, gdyż piękna sennora, oznajmiła mi, że pójdzie znowu ze mną na bal. Dobyłem na to dukata z pularesa i wręczyłem go zacnym rodzicom, prosząc, aby kupili za to domino i rękawiczki dla swej córki. Wyszli, a ja korzystając z sam na sam, zamierzyłem dążyć szybko do miłego celu. Lecz Ignazja przeciwstawiła moim usiłowaniom bardzo stanowczy opór. Wydarłem jej jednak pół wyznanie miłosne: — Obowiązek nakazuje mi opierać się pożądaniu pana, chociaż trudno mi to przychodzi. Jeżeli tylko o obowiązku mowa, to dam sobie radę z tym słabym przeciwnikiem. Wieczorem nie zaniedbałem wziąć ze sobą do powozu dwóch flaszek ratafji, kieszenie zaś mej tancerki napełniłem cukierkami, zwanemi „diaboliques“. Gdy chciałem obdarzyć ją dukatem, powiedziała poważnie: — To lepiej dać dla don Francisca.
Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/145
Ta strona została przepisana.