racje i przyrzekł do innego nas zaprowadzić kościoła. Lecz zraniłem sobie nogę i musiałem leżeć w łóżku. Tym sposobem znalazłem się sam z Bettiną. Przyszła do mnie i usiadła na mojem łóżku. Wyznałem jej, że moja miłość zmieniła się w nienawiść, lecz jej szczerość wzbudziła teraz przyjazne uczucia dla niej. Prosiłem, aby z mego powodu nie zrywała z Cordianim. Lecz Bettina usprawiedliwiała się mówiąc: — Serce mi się krwawiło owej nocy, gdym pomyślała o tobie. Czyż mogłam jednak przypuszczać, że tak długo stałeś pod drzwiami wśród zimna. Jeżeli kto bardziej godzien litości z nas obojga, to pewnie ja. Tak w niebie zapisano, abym rozum postradała, toteż tylko od czasu do czasu nim się pocieszam. Lada chwila mogą mnie znowu porwać konwulsje. Jestem najnędzniejszą osobą na świecie. Umilkła, zalewając się łzami. Byłem wzruszony, chociaż pomyślałem sobie: — Może prawdziwe, ale nieprawdopodobne. — Potem zapytałem, co mogę dla niej uczynić. — Jeżeli ci tego nie mówi twoje serce, to ja nie mogę niczego żądać. Później kiedyś żałować będziesz, iż niedowierzałeś moim cierpieniom, które z twojej powstały przyczyny. — Z temi słowy powstała, aby wyjść z pokoju. Zatrzymałem ją mówiąc, że jedynym środkiem, abym powrócił jej swą miłość, byłoby unikanie pięknego Ojca Mancia, to znaczy: recydywy. — To nie zależy odemnie — odpowiedziała. — Lecz dlaczegóż zowiesz go pięknym? Czyżbyś chciał mnie podejrzywać? — Nie podejrzywam — rzekłem jej na to, — gdyż, aby podejrzywać trzeba być zazdrosnym. Cóż jednak znaczy, że zabiegi Ojca Mancia wyprzedziły tak skutecznie, brzydkiego kapucyna starania? — Bettina oddaliła się na to. Niedługo potem powrócili wszyscy do domu. Po wieczerzy powiedziała mi służąca, że Bettinę napadły silne dreszcze i gorączka. Łóżko swe kazała postawić obok łóżka matki w kuchni. I znowu powątpiewałem w tę chorobę, przewidując w tem jakiś podstęp. Lecz następnego dnia gorączka się wzmogła do tego stopnia, że bredziła w malignie. Pokazała się ospa. Cordiani i obaj Feltrini nie mieli jeszcze tej choroby, dlatego oddalono ich od chorej. Ja zaś z jej matką doglądaliśmy Bettiny. Wyglądała przerażająco z głową opuchniętą, zaropiałemi oczami i z nosem potwornie bezkształtnym. Usta i gardło tak były pełne wrzodów, że zaledwie parę kropli miodu przełknąć mogła. Dziewiątego dnia choroby, proboszcz przygotował ją na śmierć, udzielając ostatniego namaszczenia. Stan jej pogarszał się z dnia na dzień, a pomimo jej strasznego wyglądu nie opuszczałem jej. Serce ludzkie jest niezmierzoną przepaścią. Betti-
Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/18
Ta strona została przepisana.