Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/24

Ta strona została przepisana.

Lecz, jeżeli musisz przestać mnie kochać, aby zdrowym być, to znajdź inny środek, mniej bolesny. Wziąłem anielską dziewczynę po raz pierwszy w ramiona mówiąc: — Tak droga Łucjo, możesz najsłodszą ulgę przynieść cierpieniu, co mnie pożera. Podaj mi twe boskie usta, co zapewniają mnie, że mnie kochasz. Przepędziliśmy godzinę w roskosznem milczeniu, które Łucja przerywała od czasu do czasu szeptem: — Czy ja nie śnię, więc to prawda? Nakoniec wysuwając się z mych objęć łagodnie, rzekła: — Muszę już iść. Wstała, przygładziła włosy, poprawiła sukienkę. Na to weszła jej matka. Poczciwina poczęła winszować mi dobrego wyglądu, a potem zwróciła się do córki, aby się zbierała na mszę. Łucja wyszła, niebawem jednak powróciła, mówiąc z prostotą: — Jeżeli zupełne twoje szczęście odemnie zależy, to używaj. Nie odmówię ci niczego. Kiedy mnie opuściła na poły upojonego, na poły strwożonego, pomyślałem, że stoję nad brzegiem przepaści i że nadludzkiej chyba trzeba siły, abym w nią nie runął. Przez cały wrzesień zostałem w Pascano, ostatnich nocy kilkanaście, Łucja spędziła w moich ramionach. Płonąłem z coraz to wzmożoną siłą, właśnie z powodu mojej powściągliwości. Zdaje mi się, że wtedy owoc zakazany najsłodszy, gdy się go zupełnie nie zrywa. Kiedy odjeżdżałem z Pascano, obiecałem Łucji, że powrócę znowu następnej wiosny. Gdy jednak później tam przybyłem, dowiedziałem się z przerażeniem, że Łucja uciekła z gońcem hrabiego, z widocznemi oznakami uwiedzenia. Nie byłem już dumny z mej powściągliwości, lecz się jej wstydziłem. Trapiła mnie myśl, że popchnąłem może to dziewczę w nieszczęście. Dopiero po dwudziestu latach dowiedziałem się, czego byłem sprawcą. Pewnego razu, podczas pobytu mego w Amsterdamie, odwiedziłem jakąś kawiarnię. Towarzysz mój wymówił głośno wśród rozmowy moje imię. Na to jedno z tych nieszczęśliwych stworzeń, zapełniających kawiarnię zbliżyło się ku mnie, szepcząc moje miano. Była to Łucja. Poznałem ją mimo nędzne oświetlenie. Stała się pospolitą dziewką, występkiem i chorobą zużytą, przedmiotem wstrętu.


ANITA I MARJETA.

W parę dni po powrocie do Wenecji, począłem znowu marzyć o Anieli. Myślałem, że uda mi się uzyskać od niej to, czem darzyła mnie Łucja. Przyjaciółki jej, które bywały z nią razem u hafciarki,