Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/35

Ta strona została przepisana.

miera wszelka nadzieja, doprowadza rzecz do pomyślnego końca. Począłem już usypiać zrezygnowany, gdy naraz rozległ się hałas straszliwy. Na ulicy padły strzały, w ślad za niemi dały się słyszeć krzyki. Biegano po schodach do góry i na dół, nakoniec zapukano gwałtownie do naszych drzwi. Adwokat przerażony pyta mnie, coby to takiego było. Udając obojętnego, mówię, że nic niewiem i że chcę spać. Przestraszone panie jednak proszą o światło. Nie spieszę się zanadto. Adwokat wstaje aby postarać się o światło, ja wstaję za nim, a kiedy drzwi zamykam, rzucam je trochę za silnie, tak, że klamka zaskoczyła. Nie mogę ich więc otworzyć bez klucza. Zbliżam się do pań, aby je uspokoić. Przedkładam im, że adwokat niebawem powróci i opowie nam co to za awantura. Zarazem nie tracąc drogiego czasu, zaznaczam się w sentymencie, zachęcony słabym oporem. Mimo moją ostrożność, łóżko się załamuje i oto leżymy wszystko troje w nieładzie. Adwokat powraca i puka, siostra wstaje, na prośby mojej miłej, podchodzę ku drzwiom i mówię adwokatowi, że nie mogę go wpuścić bez klucza. Kobiety stoją za mną, wyciągam rękę, a ponieważ ją odtrącają, przypuszczam, że to była siostra i z większem powodzeniem zwracam się w drugą stronę. Zgrzyt klucza w zamku oznajmia, że drzwi się otworzą lada chwila, spieszymy więc do naszych łóżek. Adwokat wchodzi, spieszy do pań, aby ukoić ich trwogę i wybucha śmiechem na widok zawalonego łóżka. Woła mnie, abym się ucieszył tym aspektem, jestem jednak za skromny, abym się ku temu nakłonił. Na to opowiada mi, że zgiełk powstał stąd, iż oddział niemieckich żołnierzy, napadło wojsko hiszpańskie, którzy cofnęli się, rozsypując się w tyraljery. Po upływie kwadransa wszystko ucichło i zapanował spokój. Adwokat podziwiał moją niezwykłą zimną krew, położył się i zasnął niedługo. Ja nie zmrużyłem już oka i wstałem o świcie. Na śniadanie powróciłem z przechadzki, a kiedy piliśmy znakomitą kawę, zauważyłem, że siostra mojej miłej, dąsa się na mnie. Cóż mi to jednak znaczyło, gdy patrzyłem w zadowolone oczy mej Lukrecji! Do Rzymu przybyliśmy bardzo wcześnie. Zatrzymaliśmy się na śniadanie w la Torre, a ponieważ adwokat był w dobrym humorze, nastroiłem się tak samo i przepowiadałem mu narodziny syna, wzywając żartobliwie jego żonę, aby mu to przyrzekła. Nie zaniedbałem także powiedzieć siostrze mej ubóstwianej, wiele grzeczności, aby ją przeprosić za łóżko zawalone. Przy rozstaniu, przyrzekłem me odwiedziny u donny Cecylji, matki mej ukochanej. Zaledwie się w Rzymie rozejrzałem, przebrałem się na