Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/50

Ta strona została przepisana.

jego adiutant zostałem wcielony do świetnego jego orszaku. Zaledwie zawinąłem do Konstantynopola, udałem się do baszy z Karamanji, który pierwej nazywał się hrabią Bonnival. Był to awanturnik, któremu dziwnie wiodło się na tureckim dworze. Przyjął mnie bardzo uprzejmie. Najważniejszą rzeczą z mego pobytu w Konstantynopolu była jednak znajomość moja z Ali Jussufem, którego często odwiedzałem. Wiedliśmy rozmowy filozoficzne, najczęściej zajmujące się kwestjami religijnemi, aż pewnego dnia poczęliśmy mówić o miłości. Na końcu tej rozmowy rzekł mi Jussuf: Mam jedyną córkę, która wszytko po mnie odziedziczy. Ma lat piętnaście, jest piękna, oczy jej są czarne i błyszczące, włosy jak jedwab, cera jak alabaster. Jest słuszna i smukła jak trzcina. Charakter jej pełen słodyczy. Wychowanie dałem jej takie, że mogłaby się stać małżonką najmiłościwszego sułtana. Mówi po grecku i po włosku, śpiewa cudnie, akompaniując sobie na harfie, rysuje i haftuje. Przy tych wszystkich powabach i talentach, wesoła jest jak ptaszek. To skarb prawdziwy. Oddałbym ci moją córkę za żonę, jeżelibyś chciał zamieszkać u jednego z moich krewnych, aby poznać naszą religię, nasz język i obyczaje. Gdy już ogłosisz się muzułmaninem, przyjmę cię za syna. Dostaniesz dom pięknie urządzony, niewolników i rentę, która ci ułatwi życie w dostatkach. Nie dawaj mi odpowiedzi ani dziś ani jutro, odpowiesz mi później, jeżeli zgodzisz się na rzecz wyłożoną. Jeżeli zaś nie podoba ci się ta sprawa to mi nic nie odpowiesz. Zrozumię twoje milczenie i nie będziemy więcej o tem mówili. Gdy skończył mówić, przycisnął mnie do serca i odszedł.. Ja zaś byłem tak przejęty tem dziwnem zdarzeniem, że nie wiedziałem nawet, kiedy znalazłem się w domu. Rzecz była tak wielkiej wagi, że nie mogłem o niej ani z nikim pomówić, ani o niej sam myśleć, dopóki umysł mój się nie uspokoi, a wszystkie namiętności nie zmiękną. Przez cztery dni nie odwiedziłem wcale domu Jussufa, piątego zaś udałem się tam. Poczęliśmy rozmawiać, nie mówiąc nic o najważniejszej rzeczy, chociaż z pewnością myśleliśmy o niej oba. Tak upłynęło dni czternaście. Nakoniec zapytał mnie Jussuf, czy nie zwierzyłem się jakiemu mędrcowi, by mnie dobrą jaką obdarzył radą. — Mój drogi Jussufie — odrzekłem mu. Oddałem się zupełnie Bogu, a ponieważ mam do Niego zupełne zaufanie, więc jestem pewny, że powezmę dobre postanowienie, czy zostanę twoim synem, czy też tylko przyjacielem. Przy tych słowach, Jussuf złożył swą lewicę na mojej głowie, opierając mi dwa pierwsze palce prawej ręki na czole i powiedział: — Czyń tak dalej mój synu, a bądź przekonany, że dobrze