czynisz. — Lecz mogłoby się zdarzyć — rzekłem znowu — że Zelma by mnie nie pokochała? — Uspokój się w tym względzie. Moja córka już cię kocha. Widziała cię już, tak samo jak moja żona cię widzi ile razy rozmawiamy. Zelma upodobała cię sobie. — Lecz nie wie, iż przeznaczyłeś mi ją na żonę? — Wie, że pragnę, abyś się stał wiernym i podzielił jej los. — Dobrze jest, że nie okazała mi się dotąd. Mogłaby mnie olśnić swą pięknością, a wtedy rozstrzygnęłaby moja namiętność, obniżająca wartość postanowienia. Byłem naprawdę szczery mówiąc tak, bałem się zobaczyć Zelmę. Bo gdybym się w niej zakochał stałbym się muzułmaninem, aby ją moją nazwać. A tego z pewnością bym później żałował.
Miałem już wówczas na dnie duszy pragnienie sławy, chciałem odznaczyć się w sztukach pięknych albo w literaturze, lub też na jakiem innem polu. Nie mogłem się zdecydować, aby innym zostawić te tryumfy, które mnie mogły być przeznaczone. Najbardziej przerażała mnie myśl, iżbym musiał rok cały przebywać w Adrjanopolu, aby uczyć się barbarzyńskiego języka, do którego miałem zresztą odrazę. Parę dni później byłem na śniadaniu z Bonnival u Izmaela. Neapolitańscy niewolnicy przedstawiali tam pantominę. W ciągu rozmowy wspomniałem o tańcu weneckim: Forlana. Ismael pragnąłby zobaczyć, jak to wygląda. Zagrałem nutę tańca na skrzypcach, nie mogłem jednak równocześnie tańczyć. Ismael skinął na eunucha, rozmawiał z nim czas jakiś, a gdy eunuch się oddalił, powiedział, że tancerka się znajdzie, grajek także i to wyborny z weneckiego pałacu. Jakoż nadszedł wyborny skrzypek, a w chwilę potem drzwi się otwarły i weszła tancerka w masce, w Wenecji zwanej: moretta. Spojrzałem na nią z zachwytem. Trudno bowiem było wyobrazić sobie postać wdzięczniejszą. Smukła, powiewna, ruchy jej pełne powabu zaznaczały przepiękne zarysy ciała. Płonąłem cały i tchu mi zabrakło, gdy począłem tańczyć szaloną Forlanę, piękna tancerka zaś, nieznużona, zdawała się unosić jak zjawisko. Po małej przerwie rzekłem: — Jeszcze sześć razy, a potem dosyć, bo zginę. Nie mogła mi nic odpowiedzieć, z powodu zbyt srogiej maski, lecz ścisnęła mnie wymownie za rękę. Po skończonym tańcu, eunuch otworzył drzwi, a moja piękna zniknęła. Ismael dziękował z uniesieniem, a przecież to ja właściwie winienem mu był podziękować. Ta Forlana, to była właściwie jedyna rozkosz, jakiej doznałem dotąd w Konstantynopolu. Zapytałem, czy ta tancerka była Wenecjanką. Uśmiechnął się na to znacząco, ale nic nie powiedział. Pożegnaliśmy go nad wieczorem. — Ten dobry człowiek — rzekł do mnie Bonnival w drodze, z pewno-
Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/51
Ta strona została przepisana.