kobieta turecka nie rumieni się, gdy ma zasłonę na twarzy. — Ona jest dziewicą — rzekłem. — To trochę trudno — rzekł. Znam kobiety z wyspy Scio. Gdy w parę dni potem oglądałem rozmaite rzeczy u armeńskiego kupca, nadszedł Jussuf chwaląc wybór mój. Wskazałem mu bowiem rzeczy, które mi się podobały, ale ich nie kupowałem, gdyż były za drogie. Za to kupił je Jussuf. Następnego ranka znalazły się u mnie.
Była to grzeczność ze strony Jussufa, ażeby nie wywołać ceremonii z mej strony, do upominku dodał list, w którym mówi, że gdy przyjadę na Korfu, dowiem się, komu je mam oddać. Były to adamaszki złotem i srebrem tkane, sakiewki, pasy, szale i fajki. Kiedy żegnałem się z Jussufem, płakał ten niezwykły człowiek. Ja także zalewałem się łzami. Gdy już byłem na okręcie znalazłem skrzynię, także dar od Jussufa, w której były dwa cetnary najlepszej kawy mokka, sto funtów wybornego tytoniu w liściach i dwie wielkie flaszki napełnione tabaką. Oprócz tego cybuch z jaśminowego drzewa, który sprzedałem na Korfu za sto cekinów.
Gdy przybywszy na Korfu odwiedziłem gubernatora, zapytał mnie, czybym nie zechciał zostać jego adjutantem. Odpowiedziałem, że takie wezwanie zaszczyt mi przynosi. Bez dalszych ceremonji kazał mnie wprowadzić do pokoju dla mnie przeznaczonego i tak się odbyła moja instalacja. Do osobistej usługi przydzielono mi francuskiego żołnierza, a że był on wielkim gadułą, więc mogłem się wyćwiczyć we francuskim języku. Ponadto umiał układać pięknie moje włosy. Lecz to były jedyne zalety tego nicponia, pijaka i rozpustnika, chłopa z Pikardji, który zaledwie umiał pisać. Był to śmieszny głuptas, co bardzo krotofilne umiał opowiadać historie w sposób tak dosadny, że można było zrywać boki od śmiechu. Korfu było prawdziwie żołnierskiem gniazdem. Kwitły tu gry hazardowe. Pięknością czczoną była pani F. żona kapitana okrętu. Zobaczyłem ją poraz pierwszy w dniu mego mianowania na adjutanta. Wdzięki jej olśniły mnie. Wydała mi się tak wzniosłą i wspaniałą, że nie lękałem się, zakochać się w niej. Mąż jej zaś wydał mi się skończonym głupcem, który nie wiedzieć skąd przyszedł do takiej żony. Jako adjutant miałem zaszczyt zasiadać u stołu gubernatora, który dzielił ze mną mój kolega chorąży jak ja, niemiłosiernie głupi. Lecz nie wiele zważano na nas i nie traktowano jako gości, nikt bowiem nie zwracał się do nas. Chociaż wiedziałem, że na dnie tego nie było pogardy ani lekceważenia przecież wydało mi się to nieznośne. Gdy po ośmiu czy dziesięciu
Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/55
Ta strona została przepisana.