skoro go zażąda. Piękna pani zmieniła swe wyniosłe względem mnie usposobienie, bardzo często zwracała się do mnie z uprzejmemi słowy przy stole. Niedługo potem pozwolił sobie mój służący na niezłą psotę. Leżąc w szpitalu na śmiertelnem łożu wykazał się metryką i herbem, jako syn Franciszka Piątego, Karola Filipa Ludwika Foucauld, księcia La Rochefoucauld. Ukartował rzecz tak przemyślnie, oddał odnośne dokumenty swojemu spowiednikowi, z poleceniem, aby je dopiero po jego śmierci oddał gminie. Ksiądz w dobrej wierze oddał dokumenty Jego Ekscelencji prowedytorowi, ja zaś znając dobrze mojego krotofilnego żartownisia, wyraziłem otwarcie moje zdanie, że to wszystko zakrawa na gruby żart. Moja szczerość nie przypadła do smaku Jego Ekscelencji, tak, że popadłem w niełaskę. Tego wieczora zatrzymała mnie pani F. i pana D. R. Spędziliśmy bardzo miły wieczór. Pani F. okazała się taką dowcipną, tak pełną wdzięku, ze się w niej zakochałem na dobre. I położyłem się spać z tem przekonaniem, że trudno mi będzie wobec niej odgrywać rolę obojętnego.
Następnego ranka melodramat z niedoszłym księciem La Rochefoucauld rozwijał się coraz piękniej. Nicpoń mój jeszcze żył, kazano go więc umieścić w pomieszkaniu odpowiedniem jego wysokiemu rodowi. Po ośmiu dniach był już rekonwalescentem, niedługo potem mógł już wychodzić, zarzucono go przeto zaproszeniami. Ja zaś nie dałem się wywieść w pole. A ponieważ zdemaskowałem go u pani Segredo, do której się zalecał, dał mi w twarz. Czatowałem na niego, gdy wychodził i zbiłem go tak laską, iż byłbym go może i zabił, gdyby się nie porwał do szpady. Następstwem tego było, iż wezwano mnie, abym się zgłosił na karną galerę, gdzie aresztowani kajdany na nogach dźwigają, Tego mi było za wiele! Uciekłem więc w małem czółnie na wyspę Casapo, gdzie ująłem sobie tak jej mieszkańców swą szczodrobliwością, że przysięgli na śmierć i na życie bronić mnie do ostatka. Bawiłem na tej miłej wyspie, otoczony moją wierną gwardją niby monarcha z krotofili, tę także korzyść mając, że mogłem wybierać dowoli wśród najpiękniejszych dziewcząt. Po paru dniach przybył do mojej siedziby adjutant z Korfu, zdziwiony niemało, gdy tłumy wieśniaków stanęły ku mojej obronie. Adjutant zaś oznajmił mi, że wykryło się szalbierstwo wrzekomego księcia, którego natychmiast z Korfu wydalono. Jest przeto nadzieja, że sprawa moja będzie osądzona lekko. Tej nocy jeszcze odpłynąłem do Korfu i zaprawdę musiałem
Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/57
Ta strona została przepisana.