smarując maść na bandażu, ja zaś zbliżyłem się do łóżka. Zapytałem, czy nóżka nie puchnie dalej i nie czerwienieje? Naturalnem było, że temu pytaniu przyszły w pomoc moje oczy i ręce. Wtedy ukradłem jej całusa. O! słodkie szaleństwo miłości. Pocałunki moje spadły na piękne nóżki. Kiedy doktor odszedł, prosiła mnie, abym poprawił jej poduszki. Skwapliwie spełniłem rozkaz. Aby ułatwić mi zadanie odkryła kołdrę, odkrywając zarazem cuda, któremi upajały się moje oczy. Następnego dnia, kiedy doktor odszedł, moja luba, wysłała pokojówkę do miasta. — Ach! — wymówiła po chwili milczenia, przepojonego naszem wzruszeniem — panna służąca zapomniała przebrać mi koszulę. — Pozwól, abym ją zastąpił. — Dobrze, lecz proszę być grzecznym. Rozsznuruwuje staniczek, zdejmuje koszulę i woła abym jej podał tę, co leży na stoliku. Oszołomiony tem, co zobaczyłem nie jestem w stanie spełnić rozkazu. Wtedy ona sama pochyla się nad stolikiem sięga po koszulkę i podaje mi ją. Ja zaś drżę z rozkoszy tak, że nie mogę jej utrzymać. Zlitowała się nademną, padła mi w ramiona, garniemy się ku sobie, usta nasze spajają się, lecz ona zdołała opanować się pierwsza i odsunęła mnie. Ponieważ generał zapowiedział ogólny przegląd galer w Guya, udał się tam F. zostawiając mi rozkaz, abym tam następnego dnia się z nim połączył. Biadałem przeto, że jej nie będę widział ten dzień cały. — Cóż to szkodzi? — uśmiechnęła się — przegadamy dzisiejszą noc. Było to w lipcu wśród wielkiego upału. Ona leżała w łóżku, biorę ją w ramiona, garnie mi się do piersi, lecz mimo moje zaklęcia nie chce mnie zupełnie uszczęśliwić. — Czekajmy jeszcze — mówiła. Używajmy przedwstępnych rozkoszy, jakie są w naszej mocy. Może następna noc przyniesie nam więcej jeszcze. Potem poczęła mi się zwierzać. — Jako piętnastoletnia dziewczyna, chciałam bardzo wyjść zamąż. Tęsknoty serca i wyobraźnia snuły mi przeróżne sny... Lecz mój mąż, nigdy nie dał mi poznać rozkoszy. Następstwem tego było, że staliśmy się dobrymi przyjaciółmi, lecz chłodnem stadłem. Kiedy poznałam, że się we mnie kochasz, ucieszyłam się i starałam się, abyś nim był codzień więcej. A gdy zakochałam się sama, poniżałam cię za karę, że wzbudziłeś we mnie uczucie nieznane. Podziwiałam nieraz twoją cierpliwość. I tak przeszła noc na skargach rzewliwych i rozkosznych zachwytach. O brzasku dnia z boleścią oderwałem się od mej ukochanej, żegnając ją jako zdobywca. Po owej pamiętnej nocy, upłynęło jakich dwanaście dni, przynosząc
Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/63
Ta strona została przepisana.